W Polsce mamy najwięcej TIRów

Powodów, że to akurat Polska stała się potęgą w transporcie drogowym jest wiele. Dwa najważniejsze z nich to: położenie geograficzne i przedsiębiorczość naszych rodaków.

Kiedyś utrapieniem dla kraju nad Wisłą było jej położenie geograficzne. Te czasy się skończyły! Obecnie w świecie wolnego handlu oraz przy olbrzymim znaczeniu importu i eksportu przekleństwo stało się szansą. Przez Polskę przechodzą szlaki transportowe, które mogą biec tylko tą drogą. Zachód-wschód i wschód-zachód to najważniejsze kierunki polskich przewoźników. Górzyste Czechy i Słowacja nie są w stanie zastąpić nowowybudowanych autostrad w nizinnej, środkowej Polsce. Zarówno kraje nadbałtyckie jak i Rosja są niemal zmuszone transportować swoje towary przez terytorium naszego kraju. Podobnie rzecz ma się z krajami położonymi na zachód od Odry. Niemcy i Francuzi chcąc sprzedać swoje towary i przetransportować je na wschód, najczęściej wybierają przejazd przez Polskę. Nie można zapominać także o tym, że jesteśmy ważnym miejscem przerzutowym północ-południe południe-północ (kraje skandynawskie, kraje bałkańskie – transport morski kontynuowany na lądzie). To wszystko skutkuje tym, że wielu zagranicznych producentów i dystrybutorów zaczęło zastanawiać się nad skorzystaniem z oferty polskich firm transportowych.

Z Warszawy jest „wszędzie blisko”, jest taniej, szybciej, mamy mniej regulacji i kontroli – tymi argumentami Polacy przekonali zagraniczne firmy do podjęcia współpracy. Właśnie z tym związana jest kolejna przyczyna „boom’u” transportowego nad Wisłą. Polacy mają wiele cech dobrych i tyle samo tych, o których mówić nie wypada. Jedną z tych, które przyczyniły się do objęcia fotela lidera w ilości posiadania TIRów jest przedsiębiorczość. W Polsce mocno kojarzona z umiejętnością wykorzystywania danej nam szansy. Tak się stało, gdy tylko wyłoniła się obecna sytuacja gospodarczo-polityczna. Polacy niemal od razu wyczuli, że są w dobrym położeniu i należy podjąć starania w celu rozwoju firm. Duża część posiadaczy ciężarówek uznała, że warto nawet zaryzykować i zainwestować pieniądze, nie mając jeszcze nawet pełnego obłożenia floty. Opłaciło się! Dzisiaj jesteśmy na pierwszym miejscu i niesie to za sobą zarówno skutki, jak i zagrożenia.

Niemal wszyscy w branży byli pod wrażeniem, jak szybko Polacy podbili rynek transportowy w Europie. Zadowolony był m.in. polski rząd, który bez większych starań odnotowywał wzrost zysków z podatków i opłat. Jednak wiadomo, jak to w gospodarce wolnorynkowej: gdy jedni zyskują, inni tracą. Prócz stworzenia dużej konkurencji dla firm zachodnich powstała też olbrzymia przestrzeń do wypełnienia. Przestrzeń Strefy Schengen, która została przecież znacznie poszerzona, co musiało spowodować wzrost branży transportowej.

Czy właśnie za swoją przedsiębiorczość teraz jesteśmy karani? Wszyscy znamy nowe regulacje w Niemczech i we Francji. Niektórzy obawiają się, że to dopiero początek. Tylko od reakcji przedsiębiorców i państwowego rządu zależy czy działania wymierzone w polskie firmy będą wprowadzane także w innych państwach członkowskich lub czy świeżo wprowadzone zmiany zostaną podtrzymane.

Inną przeszkodą są aktualne sankcje, które są skutkiem bardziej rywalizacji politycznej niż gospodarczej. Wiadomo jednak, że nic tak nie oddziałuje na rynek jak zamieszanie w polityce. Sankcje powodują, że mamy do czynienia z pewną gamą produktów, których nie możemy wywozić poza teren UE. Działa to oczywiście w dwie strony. Tutaj raczej mamy do czynienia z kryzysem krótkotrwałym.

Uwaga polskich firm transportowych jest teraz skierowana na zachód i na naszą stolicę, gdzie polski rząd uzyskując spore profity z dotychczasowego wzrostu branży, powinien współdziałać i reagować tak szybko jak tylko można. Obecnie wydaje się jakby temat zawisnął w powietrzu, gdzieś pomiędzy organami UE, a ministerstwami z Warszawy. Możliwe, że to przez zbliżające się wybory…

Do czego w tych polityczno-gospodarczych realiach będą zmierzać firmy transportowe? Jaki kierunek zostanie obrany? Jak wiadomo: Polak łatwo się nie poddaje. Wszystkie kłody rzucane pod nogi mogą spowodować, że przedsiębiorcy znad Wisły będą próbować nowych sposobów, by umocnić się na rynku europejskim. Jak to możliwe? Na fali są obecnie rozwiązania technologiczne np. takie, które na Niemieckim rynku są niedozwolone. Podwójne systemy paliwowe czy oprogramowania GPS zwiększające płynność jazdy i bezpieczeństwo kierowcy. To tylko niektóre z rozwiązań, po które coraz częściej sięgają właściciele firm transportowych. Kto wie, może właśnie teraz przyszedł czas na kolejny krok, który ponownie dokona się dzięki polskiej kreatywności.